czwartek, 2 maja 2013

Rendez-vous

Doczekałem się wiosny i nagle wszystko wydawało się inne, barwniejsze, piękniejsze i pachniało zachęcająco, rozczulająco, jedynie w swoim rodzaju. Nie ważne, że każda pora roku jest wyjątkowa, ma w sobie coś niezastąpionego i magicznego! W tej chwili moje ciało potrzebowało tylko i wyłącznie wiosny! Miałem dosyć bieli, zimna i szarości nieba. Chciałem by trawa się zieleniła, drzewa zakwitały obsypując się kwiatami, a nad głową musiałem widzieć piękny błękit. Kojarzyło mi się to z powrotem do pięknego dzieciństwa, które odeszło i tylko wspomnienia mogą je przywołać. Wiosna... Byłem taki szczęśliwy, że nadeszła i rozpieszczała mnie ciepłem, promieniami słońca, drobnymi cudami codzienności.
Poza tym pamiętałem, że wraz z nastaniem lepszych dni miałem wybrać się wraz z Marcelem do Hogsmeade i spędzić z nim cały dzień sam na sam. Teraz nadarzała się okazja i nie zamierzałem bezczynnie czekać aż mężczyzna sobie o tym przypomni. Postawiłem go przed faktem dokonanym, kiedy wysłałem mu liścik z informacją, że czekam pod drzwiami wyjściowymi, gdyż wybieramy się razem na mały spacer i łakocie w herbaciarni.
Założyłem swoje najlepsze spodnie, które wydawały się wydłużać moje nogi, lekko je opinały i najprawdopodobniej nadawały im przynajmniej odrobinę więcej seksowności – taką miałem nadzieję. Na górę zarzuciłem podkoszulek oraz koszulę w kratkę, by wszystko wyglądało niezobowiązująco, ale pasowało na randkę, na którą oczywiście się nie wybierałem, ale przecież mogłem. Moje skomplikowane myślenie zaskakiwało mnie samego.
By móc liczyć na dobry dzień zjadłem na śniadanie kromkę z miodem i popiłem ją kawą zbożową, której dawniej nie lubiłem, a którą teraz wręcz uwielbiałem. Byłem gotowy i brakowało mi tylko Marcela.
Zaczynałem się denerwować i niecierpliwić, kiedy mężczyzna nie zjawiał się dłużej niż przypuszczałem. Przecież powinien już przyjść! Pół godziny przed czasem, zakładałem, że właśnie tyle wcześniej się pojawi, a tymczasem jego nadal nie było w zasięgu wzroku. Czyżbym się przeliczył i nauczyciel w rzeczywistości nie czuł do mnie nic więcej poza ojcowskim uczuciem? Głupota! Oczywiście, że się we mnie podkochiwał! Chciałem tak myśleć i myślałem, a dzięki temu moje ciało drżało całe wyczekując na chwilę, kiedy mężczyzna przyzna się do wszystkiego. Żyłem w swoim małym, dziwnym świecie i całkiem mi to odpowiadało.
- Wybacz, Fillipie, miałem drobne problemy z garderobą. - głos Marcela za moimi plecami był, jak prawdziwe tornado dla mojego ciała i duszy.
- Słońce nie będzie na nas czekać. - odwróciłem się do niego z uśmiechem.
Czy Marcel zawsze tak seksownie prezentował się w zwyczajnych koszulkach? W tej, którą miał na sobie wyglądał jak młody bóg. Do tego jeansy, ciemne trampki i moje serce stanęło w miejscu, a z ust kapała ślina.
- Nie patrz tak na mnie, Fillipie. - Marcel szybko rzucił na siebie okiem. - Skrzaty Domowe pomieszały pranie i zamiast wziąć brudne rzeczy zabrały wszystkie czyste. Akurat dziś! - położył ręce na moich plecach i pchnął mnie w stronę wyjścia. Pokazałem swoje pozwolenie na wypady do Hogsmead i stanąłem obok nauczyciela.
- Chce pan powiedzieć, że musiał wąchać to, co zostało w pokoju żeby wybrać coś najbardziej świeżego na nasze wyjście? - śmiałem się mówiąc głośno o czymś tak absurdalnym, ale kiedy spojrzałem na sceptyczną minę nauczyciela wiedziałem, że trafiłem w samo sedno. Tym razem mój śmiech wycisnął łzy z oczu i nie mogłem przestać chociaż z największym trudem szedłem do przodu. Mógłbym paść na ziemię i tarzać się po trawie chichocząc, kiedy tylko wyobrażałem sobie Marcela obwąchującego swoje ubrania i przeklinającego pod nosem. - Żałuję, że tego nie widziałem! - zawyłem niemal.
- To nie jest zabawne, Fillipie! To poniżające! - nauczyciel patrzył na mnie poważnie, ale bez chociażby odrobiny złości. On po prostu nie potrafił się na mnie wściekać! Uwielbiał mnie i tyle!

~ * ~ * ~

Westchnąłem kręcąc głową. Tego chłopca nie dało się uspokoić, jeśli coś przypadło mu do gustu, bądź to ja nie potrafiłem go uspokajać, gdyż kochałem jego uśmiech, dźwięczny chichot i rozbawienie. Tylko on potrafił tak wpływać na człowieka, że chciało się robić z siebie niepoważnego głuptasa, by mu dogodzić. Teraz już wcale nie byłem wściekły na Skrzaty Domowe, a przecież jeszcze niedawno miałem ochotę je pozabijać za tak niewybaczalny błąd. Przecież miałem wyjść z moim Aniołem, a tymczasem miałem na sobie koszulkę sprzed dwóch dni, która może nie śmierdziała, ale i nie była pierwszej świeżości. Nie wspominając już o spodniach, które wymagały prania, gdyż były już krytycznie wymięte i pewnie brudne w kilku miejscach.
- Tak ci się podoba to, że spotykam się z tobą w takim stanie? - złapałem lekko za włosy chłopca i zmierzwiłem je mając nadzieję, że kiedyś będę mógł go pocałować po tego typu pieszczocie. W końcu obiecałem sobie, że jako pierwszy zdobędę te wspaniałe wargi Ślizgona, a jak do tej pory miałem pewność, że nie sięgnął ich nikt. Mój chłopiec nie interesował się miłostkami, ale zabawą u mojego boku. Można powiedzieć, że go sobie przywłaszczyłem i nie planowałem zbyt szybko wypuszczać ze swoich sideł, o ile kiedykolwiek miałbym to zrobić.
- Uważam, że to nieistotne, jak długo jest pan tu ze mną. - w końcu wyprostował się i uśmiechnął do mnie bez przesadnej wesołości. Jego twarz była czerwona, wilgotna, a włosy kleiły się do apetycznej, kuszącej szyi. - Poza tym, nie uważam by pan śmierdział, więc jakie to ma znaczenie, czy założył pan coś wyjętego świeżo z szafy, czy coś już wcześniej noszonego? Jesteśmy mężczyznami, nas takie rzeczy nie rażą. - pokazał swoje białe ząbki, kiedy wyszczerzył się do mnie. - Mam tylko nadzieję, że nie zapomniał pan pieniędzy, bo na pewno zadbam o uszczuplenie pańskiego portfela.
- O to się nie martw. Jedno nieszczęście na dzień w zupełności wystarczy, więc mogę cię zapewnić, że nie musisz się dziś przejmować cenami, czy zachciankami. - specjalnie wziąłem wszystko co miałem by moc sprawiać chłopcu przyjemność, jeśli tylko czegoś by sobie zażyczył. Nie ważne, że to nie miała być randka. I tak traktowałem to wyjście jak jedną z nich.
Przez chwilę szliśmy w całkowitej ciszy, która wcale nam nie przeszkadzała. Ptaki dbały o ścieżkę dźwiękową do naszej drogi, owady basami swoich skrzydełek wybijały melodię. Mój Fillip uśmiechał się pod nosem obserwując kwiaty na drzewach, podziwiając lot motyla, który przypadkiem znalazł się przed nami, a Hogsmead zbliżało się wielkimi krokami.
- Kiedyś musisz obiecać mi piknik, Aniele. - odezwałem się zanim w ogóle pomyślałem o tym, co mówię.
- Piknik? - chłopiec zainteresował się zadzierając głowę do góry i patrząc na mnie z widocznym zafascynowaniem, radością i czymś więcej, czego nie mogłem zidentyfikować. - Taki z kanapeczkami, sałatką, obrusem w kratkę, koszykiem pełnym łakoci?
Skinąłem, chociaż z jakiegoś powodu brakowało mi do pełni opisu drobnego, niewinnego dziecka, które bawiłoby się piłeczką, kiedy my przygotowywalibyśmy wszystko w cieniu drzew.
- Myślę, że mogę to panu obiecać. Kiedyś wybierzemy się razem na piknik. Kiedy skończę szkołę, co pan na to? Będę miał pewność, że mi pan nagle nie zniknie, a poza tym, nikt nam nie przeszkodzi.
- To świetny pomysł i mogę na niego przystać. - skinąłem uśmiechając się. Gdybym miał jakiś wybór sam wyznaczyłbym właśnie tak odległą datę by upewnić się w tym, że chłopak nie zniknie. Nie wyobrażałem sobie mojej przyszłości bez niego.

~ * ~ * ~

Piknik? Już ja zrobię mu piknik, którego nigdy nie zapomni! Nauczę się przygotowywać więcej dań, a wtedy wyjdziemy z domu na cały dzień i olśnię go swoją kuchnią! Nie skorzystam z pomocy Skrzatów Domowych, ani z rad mojej mamy, ale wszystko zrobię sam. Może nawet nauczę się wiązać żeby mieć pewność, iż nauczyciel nie ucieknie mi nigdy i na zawsze zostanie gdzieś blisko? Przecież już niedługo będę musiał wyznać mu swoje uczucia! A wtedy może mi uciec i nigdy już na mnie nie spojrzeć. Gdybym się jednak nie przyznawał, ale on sam odgadłby co we mnie siedzi... Może wtedy miałbym większe szanse na związanie go ze sobą? Przecież kto jak kto, ale on na pewno nie chciałby mnie zranić niewłaściwym zachowaniem, a jeśli i on odwzajemnia moje uczucia, wtedy... Wtedy bez zbędnych pytań pocałuje mnie tak, jak zawsze marzyłem! Jego usta zmiażdżą moje, dłonie będą szukać miejsca, w którym mogłyby zostać na stałe, a serca będą biły gwałtownie blisko przy sobie. On musiał mnie pokochać! Po prostu musiał!
Uśmiechałem się pod nosem od czasu do czasu gryząc usta, kiedy pomyślałem o tym, co jeszcze mogło mnie spotkać. Byłem naprawdę szczęśliwy mogąc planować liczne spotkania z ukochanym nauczycielem, a nawet słuchając jego propozycji. Teraz mówił o pikniku, ale niedługo mógł zaproponować mi poważną randkę, lub mieszkanie z nim w jednym domu. Przecież byliśmy przyjaciółmi, czyż nie? Przyjaciółmi z zadatkami na kochanków, jak sądziłem.
Nawet nie wiem, kiedy droga do Hogsmeade skończyła się między budynkami sklepowymi i przemieniła w główną ulicę miasta. Byliśmy na miejscu, a to znaczyło, że teraz właśnie zaczynała się naprawdę emocjonująca część tego wyjścia.
- Herbaciarnia! Chodźmy do herbaciarni! - moje oczy musiały lśnić szaleństwem, kiedy złapałem mężczyznę za rękę i siłą ciągnąłem go w stronę zazwyczaj zaludnionej kawiarenki, gdzie zawsze spędzali czas kochankowie i pary. Tym razem nie miałem zamiaru ukrywać się i udawać, że nie znam Marcela na tyle blisko by jeść z nim coś słodkiego i popijać to mlekiem, kawą, czy zwyczajną herbatą. Niech każdy widzi, że zarezerwowałem nauczyciela na całe popołudnie!
- Jeśli znajdziesz wolny stolik. - uśmiechnięty wzruszył ramionami. - Nie widzę problemu.
- Niech pan zostawi to mnie! - zadeklarowałem i wciągnąłem go do środka przez ładne drzwi. Pomieszczenie było przepełnione, ale szybko wypatrzyłem dwójkę osób, które wyraźnie zbierały się do wyjścia. Poczekałem chwilę i kiedy tamci się podnosili, ja przepchnąłem się tam wraz z nauczycielem. Nie minęło nawet pół minuty, a stolik był sprzątnięty, kiedy przy nim zasiadaliśmy. Te tłumy zapewniały nam pewną anonimowość i intymność, chociaż mogło się to wydawać naprawdę dziwne. Nawet jeśli ktoś nas rozpozna i zwróci na nas uwagę, nie wpadną na pomysł, że przyszliśmy tutaj razem w ramach odrobiny wspólnie spędzonego wolnego czasu.
W przeciągu kolejnych kilku chwil zjawiła się młoda córka właścicielki, która wyraźnie była zainteresowana Marcelem. Nie podobał mi się jej wzrok, więc postanowiłem skrócić jej obecność przy naszym stoliku do minimum.
- Dwa razy specjalność dnia. - wypaliłem zanim zdążyłem się zastanowić dokładniej nad tym, co robię. - I dwie herbaty. - i już złożyłem zamówienie. Chcąc bądź nie, kobieta musiała odejść, a ja czułem satysfakcję z tego tytułu.
Widziałem, jak otwiera usta chcąc coś powiedzieć, ale szybko zamknęła je i wzruszyła subtelnie ramionami. Zanotowała nasze zamówienie po czym odeszła, jakby się jej spieszyło do powrotu.
- Spodobał się jej pan. - odezwałem się przełykając wściekłość na dziewczynę, która śliniła się na widok mojego profesora. Gdybym mógł nie pokazywałbym go światu, ale zostawił dla siebie, jak najcenniejszy i najrzadszy okaz.
- Możliwe, ale czy to ma jakieś znaczenie?
- Nie. Żadnego. Chociaż chyba jednak ma... - nie chciałem być aż tak szczery, ale nie potrafiłem kłamać. - To po prostu trochę dziwne. Wszędzie gdzie się pan pojawi tam kobiety rzucają za panem spojrzeniem, puszczają oczka, ślinią się.
- Nie był bym tego taki pewny. Nie jednokrotnie widziałem, jak to na ciebie zwracały uwagę.
Zamyśliłem się trochę zbity z tropu, jako że dobrze pamiętałem, że w przeszłości miałem spore powodzenie, a później Marcel musiał ukrywać mnie przed napalonymi wiedźmami. Nawet teraz było ich sporo, choć nie wracałem na nie uwagi.
- Myślę, że mamy remis. - stwierdziłem w końcu odważnie.
Usługująca nam dziewczyna naprawdę szybko się uwinęła. Już podeszła do nas z tacą i wykładała na stolik zamówienie, co dało mi czas na przemyślenie moich dalszych posunięć.

~ * ~ * ~

Czyżby Fillip był zazdrosny? Czy mogłem właśnie w taki sposób odbierać jego zachowanie i słowa? Naturalnie, ja szalałem i kipiałem wściekłością, kiedy to on był w centrum zainteresowania, ale raczej nie mogłem liczyć na to, że i on byłby zazdrosny o mnie. To byłoby zbyt piękne, a jednocześnie przesadnie idylliczne. Chociaż pożądane. Zdecydowanie pożądane.
Spojrzałem na zamówione przez chłopca łakocie i uniosłem wysoko brwi. Na talerzykach znajdowały się po dwa kruche ciastka z masą, galaretką i rumianymi malinami, a ich kształt przypominał kształtne serca. W sam raz dla zakochanych. Nawet filiżanki do herbaty miały kształt serc.
Zaniemówiłem.
- Coś nie tak? - kobieta zawahała się. - To dzisiejsze specjały. Wiem, że może nie pasują do sytuacji, ale...
Popatrzyłem na Fillipa, którego oczy lśniły radością. On już porwał za widelczyk i nadział na niego jedną malinę wkładając ją do ust. Jego policzki nabrały koloru, a oczy były zmrużone w rozkoszy. A więc owoce miały wyborny, słodki smak.
- Nie, wszystko w porządku. Myślę, że mój towarzysz również nie ma zastrzeżeń. - uśmiechnąłem się pod nosem patrząc, jak chłopak pakuje do ust spory kawałek ciastka. Nie potrzebowałem lepszej rekomendacji.
Dziewczyna ukłoniła się i odeszła, a ja obserwowałem zadowolony mojego Anioła, który bawił się teraz robiąc sobie herbatę w filiżance pełnej gorącej wody.
- Myślę, że to jednak jest randka. - powiedziałem szczerze i bynajmniej nie do siebie.
Fillip uniósł głowę patrząc na mnie swoimi pełnymi zaskoczenia, pięknymi oczyma. Przeniósł spojrzenie na ciastka, następnie na filiżankę i skinął głową.
- Ma pan rację. To jednak jest randka. - był rozkosznie rumiany, ale starał się ukryć to, kiedy pochylił się i zjadł jeszcze odrobinę ciastka.
Skosztowałem wypieków kuchni w tj naprawdę uroczej herbaciarni i teraz nie mogłem mieć wątpliwości, że Fillip miał całkowitą rację. Smak kremu i galaretki dopełniał się, a owoce były wyśmienite.
- Myślę, że się nie obrazisz. - rzucił nagle Anioł i sięgnął przez stół porywając z mojego ciastka dwie maliny. Uśmiechnął się przy tym naprawdę wspaniale i oblizał, kiedy wkładał je do ust. - Te na twoim talerzu smakują nawet lepiej niż te moje. - rzucił poufale, co naprawdę mnie rozbawiło, jako że aż do tej pory nie zapominał o formalnych zwrotach. Widać odrobina łakoci mogła zdziałać cuda. - To najlepsza randka na jakiej byłem, a jest jedyna, więc tym bardziej wyjątkowa się staje. - dodał mimochodem. - Pyszne ciastko, wspaniała herbata, a wszystko w kształcie serc. To tak, jakby świat do nas przemawiał, prawda?

~ * ~ * ~

W cudownych oczach nauczyciela widać było zaskoczenie, kiedy powiedziałem to, co siedziało mi na sercu. Skoro nie chciałem mówić otwarcie, że go kocham to przynajmniej mogłem go naprowadzić na właściwe konkluzje. Przecież to nie mógł być przypadek, że właśnie dziś wszystko było stworzone dla par, a my tkwiliśmy w samym środku tego miłosnego szaleństwa.
- Może masz rację, Fillipie. - nauczyciel spojrzał mi w oczy otwarcie. - Może ktoś chcesz nam coś przekazać.
Wiele bym oddał za możliwość czytania w jego myślach w tej chwili. Czy naprawdę myślał o tym, co mówi? Czy nie miał nic przeciwko takim aluzjom?
Zarumieniłem się pod wpływem jego palącego, intensywnego spojrzenia, które wydawało się przyszpilać mnie do miejsca.
- Oczywiście mogę się mylić, ale sam pan widzi, że wszystko jest...
- Wiosenne?
- Tak, wiosenne. - uśmiechnąłem się pod nosem i dokończyłem swoje ciastka. Wypiłem też szybko herbatę. - Kiedy odczyta pan znaczenie znaków, jakie nam ktoś wysyła wtedy proszę mi od razu o tym powiedzieć. Chciałbym wiedzieć, co mówią. - tym razem to ja spojrzałem na profesora i nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Czy mogłem dać mu jeszcze jakąś podpowiedź? Czy za moimi słowami i zachowaniami mogło kryć się cokolwiek innego poza miłością? Nauczyciel musiał o tym wiedzieć! Musiał zrozumieć mój przekaz.

~ * ~ * ~

To co w tamtej chwili działo się między nami było oczywiste, chociaż odrzucałem te prawdy, jakbym wcale ich nie dostrzegał. Uczucia, które nas otaczały przytłaczały mnie, ale i sprawiały, że czułem ogromne szczęście. Gdybym jednak się pomylił, umarłbym i nigdy sobie tego nie wybaczył. Musiałem mieć pewność. Nie własne domysły, jak teraz, ale całkowitą pewność. Fillip musiał mi powiedzieć, co czuje bym przyjął to do wiadomości. Czy jednak było to możliwe?
- Ty również postaraj się zdradzić mi to, co mówi ten ktoś, jeśli dotrzesz do tego pierwszy.
Chłopiec skinął głową. To był nasz mały układ. Kiedy z naszych ust padną słowa określające nasze uczucia, wtedy dopiero zaakceptuję prawdę, która wydawała się mnie otaczać.
Dopiero kiedy padną słowa, kiedy będę miał całkowitą pewność. A jednak już teraz coś we mnie drżało z podniecenia, jakie wywoływała myśl o miłości, którą chłopiec mógłby odwzajemnić.

7 komentarzy:

  1. Jeju, sama nie wiem ile razy tu zaglądałam przez ostatnie cztery dni, żeby się dowiedziec, czy w końcu dodałaś nową notkę i JEEESTT <3
    Są na randce... dożyłam do tego dnia *,* Chyba nie doczekam momentu, kiedy w końcu wyznają sobie miłośc, a tak bardzo tego chcę! Fillip jest naprawdę coraz bardziej zaborczy względem Marcela. To nie może długo już potrwac :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. notka na 15 rocznice śmierci hide [*]. Jak zwykle świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Łiiii. Nowa nocia. Te aluzje jakie Filip wysyłał Marcelowi są kawaii =^o^= . Na dodatek notka w rocznice Hideto [*]. Pokój jego dudzy. Życze wenki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpowiedzi są ogromne, ale i w swej wielkości - subtelne. Nienachalne, o. Pozwalaj wysnuwać wnioski i pragnąć jeszcze większej ich dawki, by powoli upewniać się, rozpalać nadzieję i decydować na coraz to odważniejsze kroki. ;3 I za to kocham to opowiadanie, które pod każdym względem - czy to miłosnym, czy szkolnym - ma sens.

    OdpowiedzUsuń
  5. ~MartwyDzemik4 maja 2013 15:40

    po co oni czekają z wyznaniem? ;-; mogliby powiedzieć i byłoby już przecudownie i słodko .w.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wytłumaczysz mi kiedyś jak sprawiasz, że moje serce bije szybciej? A przecież to nie ja się zakochałam! A może... tak, zdecydowanie kocham tę historię.
    Jesteś niesamowita! Dużo siły, miłości i weny życzę!
    Pozdrawiam serdecznie i do następnego miesiąca.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    cudownie, piknik jak uroczo, te gesty, ta czułość choć czekam na moment kiedy pada te słowa "kocham cię", choć Filip już powinien przestać używać formułki "pan"...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń