Dzień od tak dawna oczekiwany przez większość moich kolegów dla mnie był pierwszą chwilą prawdziwej udręki. Słońce świeciło dość mocno, co tylko i wyłącznie potęgowało moje złe samopoczucie. Gdybym mógł uciszyłbym wszystkie te wesoło śpiewające ptaki i roześmiane głosy uczniów cieszących się z zakończenia roku.
Sam nie wiem czy w moim zachowaniu więcej było smutku, czy złości spowodowanej rozstaniem z nauczycielem Latania. Przez dziesięć miesięcy widywałem go codziennie na posiłkach, w czasie lekcji, czy po prostu na korytarzu, a teraz jak nigdy wcześniej zdawałem sobie sprawę z tego, że przez najbliższe dwa miesiące nawet nie będę wiedział, co się z nim dzieje.
Ze wszystkich sił starałem się odgonić od siebie myśli o tym, że mężczyzna może właśnie teraz z niecierpliwością czekać na powrót do domu i spotkanie z kimś dla siebie najważniejszym. W prawdzie z informacji, jakimi dysponowały dziewczyny jasno wynikało, że Camus mieszka sam i nie jest z nikim związany, jednak nie wiedziałem jak dalece można wierzyć w to wszystko. W końcu należał do grona przystojnych, inteligentnych i dobrze wychowanych mężczyzn, którzy jak zauważyłem bardzo podobali się kobietą.
Chyba wyłącznie dzięki temu, że przez całą drogę z powozu na stację byłem zamyślony udało mi się bez przeszkód dotaszczyć moją torbę przed jedne z drzwi pociągu.
Odwróciłam się w stronę zamku, gdzie na jego tle stał dyrektor wraz z całym gronem pedagogicznym. Mało mnie interesowało to, co miał nam do powiedzenia. Momentalnie wyłapałem w tłumie cudowne oblicze Camusa, którego spojrzenie wydawało się być zwrócone w moją stronę.
Moje usta uchyliły się delikatnie, a oczy nabrały dziwnego blasku, jak zawsze, kiedy mężczyzna był blisko. Na chwilę zapomniałem o całym otaczającym mnie świecie. Obraz przed moimi oczyma stał się zamazany i wyłącznie nauczyciel był tym, którego mogłem wyraźnie dostrzec. Powietrze stało się dziwnie lekkie i niemal niewyczuwalne, a głosy w około ucichły.
~ * ~ * ~
Wydawał mi się być tak daleki, mimo iż widziałem jak jego krtań porusza się delikatnie w chwili, gdy przełykał ślinę, włosy nieposłusznie rozwiewane przez wiatr od czas do czasu przysłaniały piękną buzię, dłonie zacisnęły się na uchwycie kufra i klatki z sową, a pierś unosiła spokojnie za każdym razem, gdy nabierał powietrza.
Pragnąłem podejść do niego i przytulić mocno niewielkie ciało, złożyć delikatny pocałunek na miękkich wargach, wyszeptać cicho jak bardzo go kocham i tonąc w cudownej głębinie jego roześmianych oczu równocześnie muskając dłonią jego delikatny policzek.
Oddałbym dosłownie wszystko by móc kiedykolwiek spełnić wszystkie te marzenia, by słyszeć jak chłopiec miękko i czule wypowiada moje imię równocześnie pozwalając na subtelne pieszczoty.
Z każdą chwilą pragnąłem Fillipa coraz bardziej i z coraz większą ostrożnością starałem się do niego podchodzić. Nie chciałem go spłoszyć, czy też skrzywdzić. Chciałem jedynie być blisko niego i strzec bez przerwy przed całym światem.
Ciemne oczka błyszczały cudownie, a ich rozmarzone spojrzenie skupione było w jednym punkcie.
Byłem wdzięczny dyrektorowi, że postanowił pożegnać uczniów bezpośrednio przed odjazdem. Dzięki temu mogłem spokojnie przez te ostatnie minuty podziwiać młodego Ślizgona i cieszyć się nim, nawet, jeśli byłem w stanie wyłącznie patrzeć na niego z pewnej odległości.
~ * ~ * ~
Czułem jak robi mi się gorąco w chwili, kiedy patrzyłem na poważną twarz Camusa.
Mógłbym całymi godzinami stać w bezruchu ze spojrzeniem zatopionym w szarych tęczówkach jego oczu.
Poczułem dłoń Olivera na ramieniu i lekko wystraszony, ale i nie do końca przebudzony odwróciłem się w jego stronę.
- Zbieramy się! – posłał mi wesoły uśmiech i z jękiem zabrał swoje rzeczy. – Chyba, że idziesz na piechotę?
Otrząsnąłem się i na powrót spojrzałem w miejsce gdzie do niedawna stał nauczyciel. Niestety jak łatwo mogłem się domyślić zniknął wraz z resztą profesorów.
Nie miałem okazji ani pożegnać się z nim ani też chociażby uśmiechnąć.
Gdyby nie tłum uczniów, który mnie otaczał rozpłakałbym się jak pięcioletnie dziecko i zaczął lekko histeryzować. Tym czasem musiało wystarczyć mi przygryzienie wargi i wniesienie kufra do pociągu.
Oliver, który zazwyczaj miał nawyk rozpychania się i zajmowania najlepszych miejsc szybko znalazł jeden z końcowych przedziałów, w którym spokojnie mogłem opaść na siedzenie z głośnym westchnieniem żalu. Oli wraz z kilkoma kolegami postanowił poznęcać się trochę nad tymi, którzy nadal tłoczyli się w drzwiach wraz ze swoimi rzeczami, dzięki czemu zostałem sam.
Wstałem i uchyliwszy okno wyjrzałem za nie wieszając się na szybie z rękoma swobodnie opuszczonymi na zewnątrz. Przytłaczała mnie wizja wyjazdu, ale najgorsze było to, że nie mogłem już zobaczyć Camusa. To bez wątpienia był zaczątek najgorszych wakacji, jakie mogłem sobie wyobrazić.
~ * ~ * ~
Nie mogłem tak po prostu odejść nie powiedziawszy chociażby słowa. Nie w tym przypadku.
Widziałem jak Fillip znika we wnętrzu pociągu i miałem nadzieję, że jakimś cudem zdołam jeszcze go zobaczyć. Chociażby przez jedną krótką chwilę.
Jak na zawołanie chłopiec wychylił się przez okno i zamknął oczka mrucząc coś cichutko, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech, którego nie byłem w stanie się pozbyć.
Zamknąłem na chwilę oczy i postanowiłem pożegnać się z Ślizgonem tak jak sam tego chciałem.
~ * ~ * ~
Poczułem jak ciepłe palce delikatnie zaciskają się na mojej dłoni, a oddech łaskocze moją skórę.
Wystraszony otwierając szeroko oczy podniosłem głowę, a moje spojrzenie splotło się ze spokojnym wzrokiem oczu nauczyciela.
Moje serce zabiło szybciej, a przez ciało przeszedł niesamowicie drażniący dreszcz.
Czułem jego dotyk, a zaraz potem widziałem jak przymyka oczy, gdy jego leciutko wilgotne wargi musnęły czule wierzch mojej dłoni.
Zaczerwieniłem się i uśmiechnąłem szeroko patrząc na piękne oblicze mężczyzny. Wyglądał niesamowicie w chwili, kiedy jego szare oczy zamknęły się, a wyraz spokoju na twarzy ozdobił lekki, niemal niezauważalny uśmiech.
Niemal zajęczałem, kiedy odsunął usta od mojej ręki, jednak nadal jej nie puścił. Spojrzał mi w oczy i unosząc drugą rękę delikatnie dotknął mojego policzka.
~ * ~ * ~
- Będę tęsknił, Fillipie... – szepnąłem sunąc palcami po gorącej, zarumienionej buzi – Uważaj na siebie.
„I kocham cię” pomyślałem puszczając chłopca i odsuwając się od niego.
~ * ~ * ~
Chciałem coś powiedzieć, ale właśnie wtedy usłyszałem jak ktoś wpada do przedziału.
Odwróciłem się patrząc wściekle na Olivera, który skołowany nie wiedział, czym zawinił.
- Co? – jęknął.
- Nic. – popatrzyłem przez okno i westchnąłem głośno.
Dobrze wiedziałem, że nauczyciela już tam nie będzie, ale mimo wszystko i tak wolałem się upewnić. W moich oczach zatańczyły łzy, które z trudem powstrzymałem.
- Fill, ja chciałem ci tylko przypomnieć o tym, że kiedy ciocia zapyta czy się tobą opiekowałem, to masz powiedzieć, że tak. – jasnowłosy przyjrzał mi się niepewnie.
- Zawsze tak mówię – skwitowałem siadając na powrót na swoim miejscu – A mama zawsze mi wierzy, więc nie martw się tym razem będzie tak samo.
Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się delikatnie widząc pod powiekami uśmiechniętą i spokojną twarz Camusa.