piątek, 31 sierpnia 2018

Faire l'amour

UWAGA! LEMON, +17, SCENA SEKSU M/M


Marcel i Fillip

W życiu miałem tylko trzy miłości. Fillipa, Nathaniela oraz quidditcha. Ale o ile bez tego ostatniego chyba potrafiłbym żyć, o tyle bez moich dwóch pierwszych miłości na pewno nie. Fillip i Nath byli całym moim światem zamkniętym w dwóch ciałach, najlepszym, co mi się przytrafiło i nie byłem w stanie wyobrazić sobie większej radości od tej odczuwanej u ich boku. Dzięki nim każdego dnia i w każdej chwili byłem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Codziennie witały mnie słodkie pocałunki męża oraz jego gorące objęcia, radosne uśmiechy synka oraz jego niekończące się pytania. Temu dziecku usteczka zamykały się tylko w czasie snu, ponieważ nawet podczas posiłków nie można było zmusić go do milczenia.
Czułem, że zaczynam tęsknić za jego dziecięcym głosikiem, chociaż minęła zaledwie godzina, od kiedy słyszałem go po raz ostatni.
- Bez Nathaniela dom jest tak niesamowicie cichy i pusty. - Fillip wyrwał mnie z zamyślenia swoim cichym, ale głębokim westchnieniem.
Leżał na sofie z głową na moich kolanach i teraz zmienił odrobinę pozycję, kładąc się na boku, przodem do mojego krocza.
Starając się o tym nie myśleć, wsunąłem dłonie w jego miękkie włosy, bawiąc się nimi spokojnie.
- Powinniśmy to wykorzystać. - powiedział nagle bardzo pewnym głosem i przysunął się bliżej mojego brzucha, niemal wtulając twarz w miejsce, które już zaczęło reagować na jego ruch. Nie spodziewałem się, że do tego zmierza. - Nie codziennie spędza dzień z dziadkami, a my nie codziennie mamy okazję pobyć sam na sam. Hmm, widzę, że ktoś tu doskonale rozumie, co mam na myśli i bardzo się z tego cieszy. - zachichotał, zaczynając pocierać policzkiem o moje twardniejące krocze.
- Fillipie… - tylko tyle zdołałem z siebie wyrzucić, ponieważ kiedy spojrzałem w dół, mój mózg przeniósł się w zupełnie inne miejsce, do zgoła innej „głowy”.
Mój Anioł spoglądał na mnie błyszczącymi, pociemniałymi z pożądania oczyma i właśnie oblizywał usta, powoli rozsuwając zamek moich spodni.

~ * ~ * ~

Od tak dawna nie miałem Marcela tylko dla siebie, że teraz mogłem myśleć tylko o tym, jak bardzo go pragnę i jak wiele chciałbym mu zrobić. Entuzjastyczna reakcja jego ciała świadczyła o tym, że on również tego chciał, nawet jeśli usilnie próbował zachować rycerską postawę mężczyzny, który w każdej chwili potrafiłby sobie odmówić seksu. Obaj zdawaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że było to poza naszym zasięgiem.
- Zsuń je trochę. - poleciłem mu, kiedy zamek był już na samym dole, a guzik rozpięty.
Marcel uniósł nieznacznie biodra, a ja głowę, aby mógł uwolnić się od jeansów zsuwając je poniżej pośladków.
Tyle mi wystarczyło. Ponownie położyłem głowę na jego udach, ale tym razem uchylając usta zacząłem lekko ssać i kąsać erekcję mężczyzny przez materiał jego bokserek. Moja ślina wsiąkająca w materiał sprawiła, że lepił się do coraz twardszego i większego członka. Udało mi się nawet wyrwać z ust Marcela głośne westchnienie, co sprawiło, że zadrżałem na całym ciele, a spodnie uwierały mnie jeszcze bardziej, niż chwilę wcześniej. Ja również byłem podniecony.
Nie wytrzymałem. Tak bardzo chciałem wziąć kochanka do ust, że nie mogłem dłużej czekać, nie byłem w stanie go drażnić, musiałem go posmakować.
Zahaczyłem palcami o gumkę bielizny i odsunąłem ją uwalniając prężącą się dumnie, pulsującą nabiegłą krwią nagrodę.
Westchnąłem zachwycony i przywarłem wargami do spodniej części nasady skubiąc ją i liżąc. Sunąłem w górę i dół, omijając sączącą się i kuszącą główkę, która wydawała się błagać o moją uwagę.
Marcel smakował wybornie. Tak jak zresztą zawsze. Uwielbiałem jego męski zapach, lekko słonawy smak, napięte mięśnie pod palcami, kiedy dotykałem jego ud lub brzucha.
- Mój słodki Fillipie, dręczysz mnie! - uniósł lekko biodra w bezwarunkowym odruchu.
- Siebie również, kochanie. - zamruczałem, a spowodowane tym lekkie drgania zmusiły Marcela do zaciśnięcia dłoni na poduszkach rozrzuconych na sofie.
Był taki seksowny, taki kuszący, że nie mogłem dłużej mu się opierać. Wziąłem go w usta na tyle na ile mogłem, a resztę przykryłem dłonią. Zacząłem owijać język wokół pulsującego zachęcająco trzonu i miarowo unosiłem oraz opuszczałem głowę. Gdybym chciał żeby mąż doszedł, dołączyłbym do tego jeszcze kilka innych pieszczot, ale moje plany obejmowały głęboką penetrację, a to wykluczało przedwczesny wytrysk.
Z największym trudem oderwałem się od wyśmienitego ciała Marcela, kiedy uznałem, że niechcący mógłbym przesadzić i doprowadzić go do szczytu.
Wstałem niechętnie z sofy i stanąłem przed kochankiem patrząc głęboko w jego cudowne, ciemne pragnieniem oczy.
Był zjawiskowo przystojny i w całości mój.
Sięgnąłem do swoich spodni i zacząłem rozpinać je, kołysząc się lekko na boki.

~ * ~ * ~

Moje oczy musiały być wielkie jak spodki, kiedy mój słodki, seksowny Fillip zaczął rozbierać się morderczo powoli i poruszać w rytm niesłyszalnej dla nikogo poza nim samym muzyki.
Moje serce waliło jak oszalałe, a w uszach szumiała krew, kiedy patrzyłem na jego zmysłowe, spokojne ruchy, kołyszące się biodra, zachęcająco prężący się członek, który w końcu uwolnił z więzienia spodni i bokserek.
Wystarczyłoby abym teraz dotknął lekko swojego penisa, a wytrysnąłbym nie mogąc tego powstrzymać.
Czy ten chłopak w ogóle wiedział, jak mocno na mnie działa?
Przygryzłem mocno wargę, aby lekki ból pomógł mi nad sobą zapanować.
Fillip podszedł do mnie powoli i kciukiem przesunął po moich ustach.
- Nie wolno ci ich maltretować, kochanie. Czy nie tego mnie uczyłeś przez wszystkie te lata? - zapytał niewinnie, ale w jego czekoladowych oczach czaiła się bestia. Pochylił się i złapał moją dolną wargę w swoje zęby, kąsając ją i ssąc.
Westchnąłem w jego usta, złapałem go za szyję i przyciągnąłem do pocałunku.
Zajęczał przywierając swoim nagim ciałem do mojego wciąż ubranego.
Nasze wargi podjęły walkę o to, które są w stanie dać partnerowi więcej rozkoszy, nasze języki kochały się w swoim szalonym rytmie, a brane przez nos oddechy niemal nie wystarczały. Odsunęliśmy się od siebie z dźwiękiem, który daleki był od seksownego, kiedy gwałtownie nabieraliśmy powietrza, jeszcze zanim mogliśmy to tak naprawdę zrobić.
- Fillipie… - wypowiedziałem jego imię z namaszczeniem.
- Przygotuj mnie, Marcelu. - westchnął zbolałym głosem. Wiedziałem, że pragnie mnie już teraz, tak jak ja marzyłem o tym, aby wbić się już w niego do samego końca. Ograniczenia naszych ciał były czasami powodem niesamowitego cierpienia, które musieliśmy obaj znosić.
Skinąłem głową i sięgnąłem do niewielkiego stolika przy sofie, gdzie w szufladzie trzymaliśmy oliwkę Nathaniela. Miała różne zastosowania, a jedno z nich planowałem właśnie wykorzystać.
- Uklęknij i oprzyj się, Aniele. - poleciłem i sam byłem zaskoczony słysząc jak bardzo zachrypnięty był mój głos.
Fillip zadrżał zachwycony i wykonał polecenie, wypinając swoje idealne pośladki w moją stronę. Stanowił w tej chwili tak wspaniały widok, że sam już nie byłem pewny, czy wolałem go podziwiać, czy może zabrać się do pracy aby w końcu móc go posiąść.
- Cudowny… Zjawiskowy… - wyrwało mi się, a chłopak zachichotał trochę speszony.
Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, aby sięgnąć w tył i rozchylić te dwie cudowne półkule ułatwiając mi dostęp do jego ciasnego wejścia.
Znowu poczułem, jak niewiele mi trzeba bym wytrysnął przy tym niemożliwie podniecającym mężczyźnie.
Uśmiechnąłem się lekko i odrzuciłem oliwkę na sofę obok Fillipa. Zamiast tego pochyliłem się i przeciągnąłem językiem po drobnej szparce, którą mój mąż dla mnie wyeksponował.

~ * ~ * ~

Pisnąłem zaskoczony i mocno zacisnąłem palce na swoich pośladkach.
Marcel naprawdę to robił! Czułem jego wilgotny język na swoim wejściu, czułem jak na nie napiera, masuje je, rozluźnia, a kiedy pierścień moich mięśni na to pozwolił, wsuwa ten swój wspaniały język na tyle głęboko, na ile się dało. Jego wieczorny zarost drażnił moje jądra oraz miejsca, których dotykały jego policzki, zaś między nimi czułem delikatne łaskotanie jego ciepłego oddechu.
Drżałem przy tym podniecony jak chyb nigdy dotąd, a on wytrwale lizał mnie i pieścił każdym ruchem języka.
W pewnym momencie odsunął się, co było prawdziwą katuszą, ale nie miałem nawet czasu by zatęsknić za tymi doznaniami, ponieważ chłodna oliwka zaczęła spływać między moimi rozwartymi pośladkami prosto na moje wejście i niżej na jądra. Marcel zebrał ją palcami rozsmarowując, a następnie wsunął we mnie palec. Jego język był szerszy, ale krótszy, toteż westchnąłem rozkoszując się uczuciem innym, niż to sprzed chwili.
Pierścień mojego tyłka rozgrzewał się z każdym rucham sprawnej dłoni, która wpychała we mnie palec mojego kochanka i niemal go wyjmowała. Moje mięśnie szybko rozluźniły się na tyle, aby wniknął we mnie kolejny.
Pojękiwałem z rozkoszy i poruszałem biodrami pragnąc więcej.
- Tak, tak, tak! - wzdychałem, kiedy Marcel rozsunął palce jak nożyczki robiąc we mnie więcej miejsca dla trzeciego.
Tak bardzo chciałem żeby w końcu wbił się we mnie swoim członkiem. Mój penis ociekał i przez chwilę myślałem, że może nawet zdołałbym dojść bez najmniejszej nawet jego stymulacji.
- Marcelu, proszę! - wydyszałem.
- Tak, kochanie, wiem.
Kiedy jego palce zniknęły miałem ochotę krzyczeć sfrustrowany, ale po chwili poczułem, jak coś zdecydowanie grubszego wnika we mnie centymetr po centymetrze. Towarzyszyło temu palące szczypanie, ale i ono niosło ze sobą rozkosz.
- Fillipie, jeśli nie przestaniesz jęczeć w taki sposób, dojdę. - ostrzegł mnie i w ten sposób uświadomił, że naprawdę wydaje bardzo jednoznaczne dźwięki. Było to jednak silniejsze ode mnie. Czułem jego ogrom rozciągający moje mięśnie, wnikający głęboko, cudownie głęboko. Przypomniałem sobie, jak wielki i ciężki był jego członek w moich ustach.
- Och, kochanie! - syknął Marcel. - Nie zaciskaj się na mnie tak nagle!
- Przepraszam. - zachichotałem i spróbowałem się trochę rozluźnić.
Marcel w końcu pchnął mocno i był we mnie cały. Jego twardy brzuch na górze moich pośladków, jego jądra przy ich dolnej części.
Byliśmy teraz jednym ciałem, jedną całością.
Zacząłem kołysać biodrami i to wystarczyło. Marcel wybrał tempo. Powolne, ale głębokie, mocne pchnięcia, które uwielbiałem. Wtedy bowiem najdokładniej czułem każdy centymetr penisa mojego ukochanego we mnie.
Zacisnąłem dłonie na oparciu kanapy i rozkoszowałem się nie tylko dźwiękami seksu, jakie nas otaczały, jękami i westchnieniami, każdym silnym pchnięciem, ale także mocno zaciśniętymi na moich biodrach dłońmi Marcela.
Mąż zaczął całować moje plecy, lizać łopatki, kąsać kark, a jego biodra z coraz większym tempem i siłą uderzały o mój tyłek. Czułem palące ciepło mojego wejścia, kiedy jego penis penetrował mnie dając rozkosz i jednocześnie ją ode mnie otrzymując.
- Marcelu, nie wytrzymam! - pisnąłem odrzucając głowę do tyłu.

~ * ~ * ~

- Mój piękny… - westchnąłem przyssawszy się do wyeksponowanej, wilgotnej szyi chłopaka.
Sięgnąłem do jego członka obejmując go palcami i stymulując. Wystarczyły jednak tylko trzy ruchy mojej dłoni zsynchronizowane z pchnięciami moich bioder aby Fillip doszedł z moim imieniem na ustach.
Pierścień jego mięśni rozluźnił się, a ja mogłem podjąć bieg ku mojemu własnemu spełnieniu. Czułem łaskotanie w podbrzuszu, kiedy moje jądra napięły się i przywarły bliżej ciała, a po chwili wytrysnąłem w chętne, ukochane ciało z cichym warknięciem.
Przepocona koszula kleiła się do mnie nieprzyjemnie, więc zdjąłem ją i wytarłem nią krocze oraz brzuch Fillipa zanim pozwoliłem chłopakowi opaść na sofę. Usiadłem obok niego i chociaż było nam gorąco, objąłem go mocno i całowałem po skroni.
- Powinniśmy częściej wysyłać Nathaniela do moich rodziców. - westchnął zrelaksowany przytulając się do mnie.
Postanowiłem dać mu dłuższą chwilę, zanim zabiorę go do łazienki aby wypłukać z jego ciała swoje nasienie i w ostateczności wezmę go raz jeszcze. 
- Masz rację, Aniele. Powinien spędzać o wiele więcej czasu z dziadkami.