sobota, 31 grudnia 2016

L'histoire d'un nounours

Bycie pluszowym misiem miało swoje dobre strony. Przede wszystkim nie czułem zimna, jak chociażby w taki zimowy, chłodny i śnieżny wieczór jak dzisiaj. Poza tym, mogłem dzielić się swoim ciepłem z kimś bardzo mi drogim, tak jak teraz, kiedy Nathaniel obejmował mnie mocno jednym ramieniem tuląc do siebie, podczas gdy drugą łapkę zaciskał na dłoni swojego tatusia. Prawdę mówiąc, chłopiec był tak troskliwie opatulony i ciepło ubrany podczas spaceru, na który wyszliśmy, że sam przypominał pluszaka. Podobnie zresztą, jak jego kuzynostwo śpiące w pchanym przez wujka Olivera wózku.
Rodzinny spacer.
Byłem już na wielu, ale nigdy nie na takim. Zazwyczaj wychodziłem tylko z Nathanielem i jego rodzicami, ale dzisiaj dołączyli do nas także jego wujkowie i dwójka ich dzieci.
Tata-Marcel szedł z prawej strony i obejmował lewym ramieniem tatusia-Fillipa, którego tulił do swojego boku. Tatuś-Fillip trzymał mocno rączkę Natha, który z kolei tulił mnie. Obok Nathaniela szedł wujek Oliver, pchając przed sobą wózek z Xavierem i Anastasie. Trochę przerażający wujek Reijel dotrzymywał im kroku z lewej strony wózka. Tak wyglądał nasz „pochód”. Brakowało tylko wujka Fabiena, najlepszego przyjaciela taty-Marcela, i prawie-wujka Andrew. Prawie-wujek Andrew był bardzo młody i dlatego rzadko pojawiał się podczas rodzinnych uroczystości. Miałem jednak nadzieję, że to w końcu się zmieni, ponieważ wydawało mi się, że tacie-Marcelowi bardzo brakuje towarzystwa wujka Fabiena, który nie chciał żeby jego chłopak, prawie-wujek Andrew, czuł się odrzucony i samotny. Było to wprawdzie skomplikowane, ale Nathaniel często próbował mi to tłumaczyć i był przy tym bardzo wyrozumiały.
To była moja rodzina.
Pamiętam jak dziś, chwilę kiedy pojawiła się w moim pluszowym życiu. Zaczęło się powoli, niemal leniwie, ale za to pięknie. Byłem prezentem, który niewinny, nieśmiały i do szaleństwa zakochany tatuś-Fillip podarował równie zakochanemu i nie mniej niewinnemu tacie-Marcelowi. Byłem otoczony ich miłością, słuchałem zdradzanych mi szeptem sekretów i czułem, że jestem częścią tego, co po części działo się na moich oczach. Byłem wtedy bardzo szczęśliwy.
Kilka lat później pojawił się Nathaniel. Maleńki, bezbronny, głośny, kiedy płakał, i trochę śmierdzący, kiedy miał pełną pieluchę. Wtedy kolejny raz stałem się prezentem z miłości. Tym razem innej, ale równie gorącej, szczerej i niewinnej, tak podobnej w swojej odmienności do tej, którą poznałem jako pierwszą. Wtedy nawet nie wiedziałem, że uczucia, jakie mnie otaczały przez tyle lat mogą być jeszcze mocniejsze. Przekonałem się o tym, kiedy mój Nathaniel zaczął powoli dorastać i stałem się jego nieodłącznym kompanem.
Wraz z Nathanielem, do mojej rodziny dołączyły także inne osoby. Wujek Oliver, którego znałem z dawnych lat, kiedy jego wzrok był tak pełen smutku, że gdybym mógł, roniłbym łzy za niego. Wujek Reijel, którego na początku należało się bać, ponieważ miał obłęd w oczach i na pewno był nieobliczalny. Byli jeszcze babcia i dziadek, którzy zawsze tulili Nathaniela jakby był pluszowym misiem takim jak ja, a także wujek Fabien i prawie-wujek Andrew, którzy tak rzadko nas odwiedzali. Nie sądziłem, że moja rodzina może być jeszcze większa, a jednak pojawiły się bliźnięta, równie bezbronne, co dawniej Nathaniel.
Mój Nathaniel zdradził mi niedawno, że chciałby mieć małego braciszka lub siostrzyczkę i chyba nie tylko on marzył o tym, żeby w naszym domu pojawił się ktoś jeszcze. Dostrzegałem to pragnienie w sposobie, w jaki tatuś i tata patrzyli na bliźnięta, w zamyśleniu, z jakim czasami spoglądali w dal. Miałem nadzieję, że ich marzenie w końcu się spełni. Chciałem żeby moja rodzina była coraz większa i jeszcze szczęśliwsza. Chciałem żeby spacery takie jak ten zdarzały się częściej.
Nie wiem, czy takie pluszowe misie jak ja również mogły mieć jakieś świąteczne życzenie, ale jeśli tak było, to ja bardzo sobie życzyłem żeby największe pragnienie mojej rodziny się spełniło. Jakiekolwiek by ono nie było! Miałem jednak wrażenie, że było nim jeszcze jedno dziecko do obdarzenia miłością, toteż chciałem wierzyć, że pluszowe misie również mogą sobie czegoś życzyć. Nawet jeśli nie dla siebie samych, to dla swoich kochających rodzin.
Wprawdzie było już późno, ale skierowaliśmy się w stronę placu zabaw, na którym w ciepłe dni zawsze królował Nathaniel. Zatrzymaliśmy się tam na chwilę, a tata zabrał mnie i Natha na huśtawki. Chłopiec śmiał się radośnie i trzymał się mocno barierki huśtawki, do której przyciskał mnie brzuszkiem, kiedy jego tata huśtał nas zdecydowanie, ale niezbyt wysoko. Otaczały mnie przyjemne, słodkie dźwięki. Radosne chichoty Nathaniela, skrzekliwe skrzypienie huśtawki, chrupiące trzeszczenie śniegu pod stopami taty-Marcela oraz cichy gwar głosów rozmawiającej ze sobą i obserwującej nas reszty dorosłych.
- Kiedy bliźnięta dorosną, będą mogły huśtać się z wami. - zapewnił nas tata-Marcel, kiedy huśtawka cofała się w tył, a on pchnął ją ponownie, wprawiając w szybszy ruch i posyłając do przodu. - A wtedy jeśli się postaracie, może nakłonicie wspólnie wujka Reijela żeby postawił wam na podwórku waszą własną huśtawkę.
- Naprawdę?! - w podnieconym głosie Nathaniela pojawiły się gwiazdki, które zapewne lśniły teraz także w jego oczach. Jak to możliwe, że nie był pluszowym misiem jak ja?
- Słyszałem to! - od strony ścieżki doszedł nas ostry, karcący głos wujka Reijela, który marszcząc groźnie brwi spoglądał na tatę. - Nie wmawiaj dziecku głupot, bo jeszcze uwierzy!
- Ależ o to chodzi! - tata-Marcel roześmiał się głośno i zatrzymał huśtawkę wyciągając z niej Nathaniela, który obejmował mnie mocno obiema łapkami. - Kiedy twoje dzieci będą starsze, im również o tym powiem i będę czekał, aż zostaniesz przyparty do muru. - Nath ułożył główkę na ramieniu taty, który trzymał go teraz na rękach, i uśmiechnął się do mnie ciepło. - Może nawet zostawię w ogrodzie miejsce na cały plac zabaw. Myślę, że nieźle poradzisz sobie z jego budową. - szeroka pierś, do której byłem przyciśnięty, zadrżała od ciepłego, dźwięcznego śmiechu. - Chyba, że zmienisz mieszkanie i znajdziesz coś z konkretniejszym ogrodem. Wtedy buduj u siebie, a ja będę podrzucał Nathaniela do was na prywatny plac zabaw.
- Prędzej wybuduję im wojskowy poligon!
- Zanim pojawią się kolejne głupie pomysły, proponuję zakończyć tę bezowocną, dziecinną dyskusję. - wujek Oliver przerwał rozmowę ostrym, ojcowskim tonem. - Przypominam, że w wózku śpi właśnie jeden z takich pomysłów. Nie potrzebuję w swoim życiu realizacji kolejnego.
- Nie wiesz co tracisz. - tata-Marcel zatrząsł się cały, kiedy zaczął się głośno śmiać.
Uśmiech przytulonego do niego Nathaniela stał się szerszy, kiedy chłopiec wsłuchiwał się w odgłosy dochodzące z szerokiej, męskiej piersi. Przez śmiech przebijało się miarowe, mocne bicie serca, które nawet mnie mogło ukołysać do snu.
Nath opowiadał mi wielokrotnie, że uwielbia słuchać śmiechu swoich rodziców i bicia ich serc, że lubi podglądać, kiedy dają sobie buziaki, ponieważ wtedy zawsze również otrzymuje swoją porcję czułości. Kiedy widział ich szczęśliwymi, sam także był bardziej szczęśliwy, a to sprawiało, że i ja taki byłem.
- To on mnie prowokuje! - wujek Reijel prychnął głośno. - Namówi dzieciaka nie wiadomo do czego i później będzie mnie smark prześladował.
- Narzekałeś, że się ciebie boi.
- Marcelu... - tatuś-Fillip podszedł do nas i zacisnął palce, wskazujący oraz kciuk, na policzkach taty-Marcela robiąc z jego warg rybi dzióbek. - Nie denerwuj Reijela. Dajesz naszemu Skarbowi zły przykład.
- Przepraszam. - tata od razu spotulniał i pocałował wnętrze dłoni, która poluzowała ucisk na jego twarzy.
Tatuś uśmiechnął się do niego ciepło i pocałował Nathaniela w czoło.
Bliźnięta w wózku przebudziły się i zaczęły płakać. Nathaniel usiadł sztywno w ramionach taty i patrzył uważnie na maluchy, które wujkowie wzięli na ręce.
- To wina waszego głupiego przekomarzania się! - prychnął na tatę-Marcela oraz na wujka Reijela wujek Oliver i zaczął uspokajać płaczącego Xaviera. - No już, nie płacz, bądź mężczyzną. Reijel wybuduje ci całą carską flotę okrętów, jeśli to sprawi, że nie będziesz tyle płakał.
- Od razu arkę Noego. - prychnął wujek Reijel, a ja poczułem, że teraz to drobna pierś Nathaniela zaczyna drżeć od śmiechu.
Chłopiec zaczął chichotać rozbawiony tonem, w jakim jego z każdym miesiącem coraz mniej przerażający wujek wypowiedział te słowa. Ukrył się w zagłębieniu szyi taty przed ostrym spojrzeniem oczu w kolorze czerwieni i śmiał się nadal, co doprowadziło do śmiechu także dorosłych. Tylko wujek Reijel nie był zadowolony z takiego stanu rzeczy.
- Co się stało z moim groźnym, przerażającym mężczyzną? - wujek Oliver ułożył w wózku spokojnego już Xaviera, a w siedzisku obok od dłuższego czasu milczącą Anastasie, która do tej pory spoczywała w ramionach swojego drugiego taty. Dzieci zaciekawione spoglądały na otaczający je skąpany w ciemnościach park. - Nawet Nathaniel potrafi się teraz z ciebie śmiać, a jeszcze do niedawna za bardzo by się ciebie bał. Zachciało ci się dzieci i teraz zamieniasz się w zwykłego tatuśka.
- Uważaj sobie, Oliverze...
- To ty uważaj, mój drogi, bo naprawdę będziesz musiał wybudować tę obiecaną flotę. - wujek Oliver uniósł dłoń i palcem uderzył lekko wujka Reijela w nos. - I nie zaprzeczysz, że nie jesteś już tym samym nieobliczalnym wariatem, co dawniej.
- Ktoś dał się usidlić. - tatuś-Fillip uśmiechnął się szeroko. - No dobrze, wracajmy do domu, zaczyna sypać.
- Śnieg! - ucieszył się Nathaniel i pokręcił się trochę w ramionach taty, aby ten postawił nas na ziemi.
Wystarczyło, że nóżki Natha dotknęły brukowanej ścieżki, a chłopiec tuląc mnie nadal mocno do piersi zaczął biegać w kółko wśród coraz gęściej sypiącego śniegu.
- Nie przewróć się kochanie. - upomniał go tatuś.
Nathaniel zatoczył jedno, dwa, trzy kółka, kiedy tatuś położył dłoń na jego głowie, zatrzymał go i skierował w stronę wyjścia z parku. Chłopiec uradowany odbiegł kawałeczek w tamtym kierunku i wrócił do idących za nim dorosłych szczerząc się przy okazji do patrzących na niego kuzyna i kuzynki. Znowu przebiegł kawałek i ponownie wrócił. Nie wiem jak to możliwe, że nie kręciło mu się w głowie, skoro nawet ja czułem jak mój plusz zaczyna wirować. Na szczęście mój entuzjastyczny i pełen życia przyjaciel szybko zmęczył się gonitwą i stanął przed tatą-Marcelem z wyciągniętą do góry łapką.
Otuliło nas bezpieczne, relaksujące ciepło silnych, ojcowskich ramion, nozdrza wypełnił delikatny zapach taty zmieszany ze świeżym, zimnym powietrzem.
- Zanim wrócimy do domu będziesz już spał, Skarbie. - tatuś-Fillip poprawił Nathanielowi przekrzywioną czapkę i mocniej zacisnął szalik żeby mój spocony właściciel nie rozchorował się przypadkiem.
- Nie będę! - zapewnił dzielnie Nath, ale wyrwało mu się przeciągłe ziewnięcie, które rozbawiło jego rodziców. To sprawiło, że on również się uśmiechnął i ułożył głowę na ramieniu taty.
- Nie martw się, wujek Oliver jeszcze do nas wpadnie, więc nawet jeśli zaśniesz, niedługo się z nim zobaczysz. - tatuś, tak samo jak ja, dobrze wiedział, co działo się w głowie Nathaniela. Chyba nietrudno było się tego domyślić, skoro całym jego światem była rodzina oraz quidditch.
- To będę spał. - przyznał szczerze Nath i zamknął oczka. Uśmiechał się, chociaż nie wiem czy do mnie, czy do siebie. Wtulił we mnie mocno twarz i wyszeptał cicho – Dobranoc.
Jego ciepły oddech wnikał w mój plusz, a jego rączki poluzowały uścisk, kiedy zasnął bardzo szybko. Tata-Marcel trzymał jednak zdecydowanie nas obu, więc żaden z nas nie musiał obawiać się upadku.
- Pilnuj go, Misiu. - zwrócił się do mnie cicho tata-Marcel. - Jego sny są pod twoją opieką.
Gdybym potrafił mówić, odpowiedziałbym mu od razu i obiecałbym, że zawsze będę odganiał od Nathaniela wszystkie koszmary i będę opiekował się nim na tyle, na ile może robić to pluszowy miś.
- Trochę mu zazdroszczę. - słyszałem jak tatuś-Fillip szepcze do ucha tacie-Marcelowi. - Sam chciałbym ułożyć się już do snu w twoich ramionach, kochanie.
- Niedługo, Aniele. Pozbędziemy się tej czwórki i będę cały twój.
W tym czasie wujkowie Oliver i Reijel również coś do siebie nawzajem szeptali, ale tego nie mogłem już usłyszeć. Patrzyłem więc na mojego śpiącego przyjaciela, troskliwego właściciela i zastanawiałem się ile jeszcze wspólnie musimy nauczyć się o życiu zanim będziemy wiedzieć wystarczająco wiele, aby zrozumieć dorosłych.